Mazowsze serce Polski nr 9
Bogactwo mazowieckich ziół
Czy da się zarobić na jarzębinie albo lawendzie? Które zioła warto uprawiać? I czy mazowieckie pola są odpowiednie, by zainwestować w ten biznes?
Działająca od 2015 r. Spółdzielnia Socjalna „Zioła Siedleckie” z Siedlec w pełni wykorzystuje to, co daje nam natura. Prowadzi skup ziół dziko rosnących pozyskanych głównie ze stanów naturalnych oraz owoców, takich jak m.in. dziki bez i jarzębina. Suszy je i sprzedaje np. jako herbatki. Spółdzielnia zatrudnia osoby z niepełnosprawnościami.
– Moje życie zawodowe było związane z siedleckim kołem Polskiego Związku Głuchych. Zauważyłam, że pracodawcy obawiają się komunikacji z pracownikami przy pomocy języka migowego, w związku z czym osoby głuche mają problemy z zatrudnieniem. Postanowiłam stworzyć im miejsca pracy – wspomina początki działalności spółdzielni Alicja Zasuwik, założycielka „Ziół Siedleckich” i prezes Koła Terenowego PZG w Siedlcach.
W uruchomieniu działalności pomogły m.in. środki z PFRON-u. Suszarnię udało się stworzyć sposobem gospodarskim i – jak podkreśla pani prezes – nie byłoby to możliwe, gdyby nie ogromne zaangażowanie wolontariuszy.
– Wykorzystaliśmy dotację – 100 tys. zł. Dostosowaliśmy kontenery chłodnicze, zakupiliśmy piec, urządzenie do sterowania temperatury, co kosztowało nas około 60 tys. zł, przy czym profesjonalna suszarnia w tamtym czasie kosztowała 80 tys. zł + VAT. Wystarczyło jeszcze na piec do wypiekania pierniczków – wspomina pani Alicja.
Elżbieta Lanc
członek zarządu województwa (sejmikowy klub KO)
Cieszymy się z sukcesów mazowieckich przedsiębiorców. Spółdzielnia Socjalna „Zioła Siedleckie” otrzymała wyróżnienie Mazowieckiej Marki Ekonomii Społecznej, co świadczy o wysokiej jakości świadczonych przez nią usług. Przedsiębiorcy stawiający na lokalne i ekologiczne produkty to bez wątpienia wielka duma Mazowsza.
Od hobby do biznesu
Pomysł na ziołowy biznes zrodził się z zamiłowania pani Alicji, chociaż początkowe założenia były takie, że spółdzielnia będzie się zajmować rękodziełem artystycznym i jedynie skupem ziół. Z czasem produkcja pierników poszerzała działalność. A z racji tego, że ziołami i ich zastosowaniem założycielka spółdzielni interesowała się od dawna, naturalnym stało się, że włączyła je do profilu działalności. Udało się tą pasją zarazić nie tylko pracowników.
– Zdobyliśmy duży zastęp zbieraczy. Są to głównie osoby wykluczone społecznie, rodziny o niższych dochodach, które dorabiają sobie do budżetów domowych, przynosząc zioła do naszego skupu – mówi pani Alicja.
A zioła do skupu spółdzielni dostarczają już nie tylko miejscowi, ale też mieszkańcy sąsiednich województw, dla których jest to sposób na dodatkowy zarobek. I to wcale niemały.
– Szczera praca się opłaca – podkreśla szefowa siedleckiej spółdzielni. – Są osoby i rodziny, których dniówka osiąga 200–300 zł i więcej. A są też tacy, którzy w miesiącu zarabiają na dostarczaniu ziół 1 tys. zł, a nawet 2 tys. zł – podaje.
Zaznacza, że pojawiły się też pierwsze osoby, które zdecydowały się na uprawę.
– Zachęcamy kolejne do przekształcania gospodarstw na ekologiczną produkcję roślin zielnych – mówi pani Alicja.
Czy to się opłaca?
Które zioła są najbardziej poszukiwane? I ile można na nich zarobić?
– W każdym roku jest inaczej i zmienia się zapotrzebowanie. Na początku naszej działalności największe dochody przyniosło nam ziele pokrzywy, a w tym roku – babka lancetowata, owoce głogu i dzikiej róży – wylicza pani Alicja.
Dodaje, że na stronie internetowej spółdzielni ziolasiedleckie.pl jest pełna lista skupowanych ziół wraz z cennikiem. Sezon na pokrzywę to maj i czerwiec. W skupie płacą 1,5 zł/kg surowej masy. Droższe są kwiaty: stokrotki – 12 zł/kg czy np. malwy czarnej –7 zł/kg oraz korzenie roślin leczniczych. Ich ceny zaczynają się od 4-5 zł/kg. Zarobić można także na owocach leśnych, takich jak maliny czy jeżyny. Tu ceny są wyższe, bo 15 zł/kg.
– Dobrze płatne są też rzadkie zioła, jak np. lepiężnik, którego liście kosztują 5 zł/kg – wymienia pani prezes.
Nie tylko lekarstwo
Zioła są coraz powszechniej stosowane. Już nie tylko w przemyśle farmaceutycznym, ale i spożywczym (np. herbatki) oraz w kosmetyce (ekstrakty, olejki ziołowe), w suplementach diety, a także jako dodatek do… paszy dla zwierząt. Można też spotkać wina z płatkami róży czy konfitury z owoców dzikiej róży.
Jako że zioła to zajęcie od wczesnej wiosny do późnej jesieni, drugą gałęzią produkcji siedleckiej spółdzielni są ręcznie wyrabiane i takoż samo zdobione pierniki. Ale na tym nie koniec.
– Mamy maszyny do rękodzieła. I w tym roku np. szyliśmy opaski relaksacyjne na oczy, w których wkładem była łuska gryki i macierzanka. Staramy się, żeby ludzie mieli pracę i żeby zwiększyć etaty, bo niektórzy pracują na pół czy ¼ etatu. A najbardziej zależy nam na tym, żeby spółdzielnia się rozwijała – tłumaczy nasza rozmówczyni.
Pani Alicja mówi z troską, że ten rok jest trudny nie tylko dla zbieraczy, ale i dla firm, takich jak jej, a to ze względu na wysokie koszty energii.
– Nasza suszarnia jest napędzana ekogroszkiem. Drogie są przez to koszty przetwarzania. Obawiamy się, że mogą nas przytłoczyć – przyznaje.
Dlatego bardzo liczy, że pojawią się programy adresowane dla spółdzielni, po które będzie mogła aplikować, a które pozwolą usprawnić proces suszenia, wprowadzić nowe produkty i oszczędzić energię.
– Myślałam o panelach fotowoltaicznych, żeby zmniejszyć zużycie ekogroszku i energii elektrycznej. Może zakupić urządzenia do robienia olejków z oregano czy różanego i rozwinąć produkcję ekstraktów ziołowych, zatrudnić specjalistów do sporządzania mieszanek ziołowych – snuje plany pani Alicja.
Fusetka do szafy
Angelika i Łukasz Dymoscy z Michowa (pow. płoński), którzy prowadzą gospodarstwo „Słoneczna lawenda pod wiatrakiem”, mówią wprost: – Nie bylibyśmy w stanie się utrzymać, gdyby było to jedynym źródłem naszego dochodu.
Dodają, że oboje z mężem pracują zawodowo, a pomysł męża na biznes jest dodatkowym zajęciem. Państwo Dymoscy lawendą byli zachwyceni od dawna.
– Mieliśmy ją najpierw w przydomowym ogrodzie. Zafascynowaliśmy się tą rośliną i postanowiliśmy uprawiać na szerszą skalę. Chcieliśmy też zrobić coś innego, niż wszyscy wokoło – tłumaczy pani Angelika.
Oprócz lawendy uprawiają także słoneczniki.
– Sprzedajemy je na bukiety do kwiaciarni lub na nasiona. Na bukiety, a także sesje zdjęciowe wśród słoneczników, chętnych nie brakuje – przyznaje.
Z niezwykle aromatycznej i efektownej lawendy państwo Angelika i Łukasz wykonują małe bukiety, lawendowe mydła, fusetki (ścięte kwiaty owinięte wstążką, idealne do powieszenia w szafie), przygotowują herbatki (relaksują i działają korzystnie na perystaltykę jelit), dekoracyjne wianki do powieszenia np. na drzwiach czy boksy prezentowe z produktów z lawendy. Z kwiatów pozyskiwany jest olejek lawendowy, a także hydrolat, który działa antyłupieżowo, odświeżająco, uspokajająco.
Na polu państwa Dymoskich najpiękniej jest w czerwcu, właśnie wtedy, kiedy kwitnie lawenda. W lipcu jest równie bajecznie od kolorów, bo do lawendy dołączają słoneczniki, które z daleka przyciągają wzrok pięknym, złotym kolorem. By wystartować z barwnymi i pachnącymi uprawami, gospodarze przeznaczyli 10 tys. zł z własnych oszczędności. Na początek zakupili sadzonki i agrowłókninę, ogrodzili pole lawendy, żeby roślin nie niszczyły dzikie zwierzęta. Teraz ich uprawa jest nie tylko pasją.
– Dla mnie najlepszym sposobem na relaks jest chodzenie boso wśród kwitnącej lawendy. Poza tym lubimy całą rodziną w weekendy odpoczywać na kocu wśród roślin. To takie nasze miejsce na Ziemi, a przy okazji są z tego jakieś drobne pieniądze – przyznaje pani Angelika.
Wszystkie produkty są sprzedawane w ramach działalności rolniczej i rolniczego handlu detalicznego, przez internet (FB i Instagram), a także na małych lokalnych bazarach. Dzięki poczcie pantoflowej i znajomym mają zapewniony zbyt.
– Na Mazowszu, co prawda, jest sporo plantacji lawendy, ale w naszej gminie jesteśmy jedynymi, którzy ją uprawiają. A jeżeli chodzi o konkurencję, to mamy kontakt z innymi plantatorami. To przemili ludzie z całej Polski. Chętnie dzielą się wiedzą i doświadczeniami. Również osoby, które od nas biorą produkty, tak jak my „czują” lawendę. A największa radość to dzielenie się z innymi naszą pasją – podkreśla pani Angelika.
Janina Ewa Orzełowska
członek zarządu województwa (sejmikowy klub PSL)
Od wielu już lat siłą Mazowsza jest rozwijająca się z roku na rok branża spożywcza i producencka, specjalizująca się w ekologicznych uprawach. Gałęzi produkcji systematycznie przybywa, jak choćby uprawy ziół, która sięga branży kosmetycznej oraz farmaceutycznej (w tym Spółdzielnia Socjalna „Zioła Siedleckie”). Także w naszych przydomowych ogródkach chętniej sadzimy bazylię, lawendę, słoneczniki czy miętę, które już na stałe wpisały się w nasz krajobraz i z sukcesem podbijają rynek. Mazowieckie produkty to wysoka jakość, świeżość i bezpieczeństwo.